Cross Fit – z czym to się je?
CrossFit begins with a belief in fitness.
Jako “wynalazcę” CrossFitu podaje się trenera Greg`a Glassman`a,
Amerykanina, który zaczął używać tego programu treningowego jako
doskonałego przygotowania fizycznego kalifornijskiej policji.
Rozprzestrzenił się po całym świecie,
a od paru ładnych lat gości coraz intensywniej i w Polsce.
Nie, nie jestem CrossFiterką.
Pare miesięcy temu wiedziałam tylko tyle,
że CrossFit to jakieś dźwiganie ciężarów,
a głównym pojęciem jakie mi się z nim kojarzyło było “WOD” (czyli Workout of the Day = trening/wyzwanie dnia).
I tyle.
Chciałam spróbować, ale nie bardzo wiedziałam jak i gdzie.
Świat się zmienił jakieś 2 miesiące temu. 😛
Termin mojego pierwszego Runmageddonu był już bliski,
zaparcie śledziłam ich funpage na Facebook`u,
aż pewnego dnia natknęłam się na zalinkowany przez nich trening outdoorowy przygotowujący do biegu.
I to gdzie?
W Krakowie!!!!
Prędko weszłam na stronę podlinkowanego klubu,
obczaiłam zdjęcia,
napisałam do nich na Facebooku
i już za parę dni zagościłam na PIERWSZYCH W ŻYCIU zajęciach CrossFit.
Oczywiście musiałam trafić na najgorszy (nawet jak do tej pory uważam go za najcięższy w mojej “karierze”)
WOD – burpees`owy -.- bleee! (choć zaczynam powoli lubić burpeeski :D)
Wyszłam z sali bordowa, z trzęsącym się całym ciałem,
a mój puls był naprawdę sporo podwyższony przez kolejne 4 godziny!
Zakochałam się.
I tak już tam wracam.
3-4 x w tygodniu, 7:30 rano,
dzień zaczynam od treningu w CF Kraków.
Dlaczego ten klub?
1. Wpierw to było dla mnie podstawowym warunkiem – akceptują Karty Multisport!
2. Genialni, cierpliwi i wykwalifikowani trenerzy, którzy na spokojnie wytłumaczą, pokażą i ewentualnie poprawią podczas każdego ćwiczenia. W moim przypadku, po latach innych treningów i jak się okazuje czasem złych nawyków ruchowych, jest to baaaardzo pomocne.
3. Haha, kiedy okazało się, że pierwsze zajęcia prowadził brat koleżanki z włoskich wakacji przeszło 7 lat temu uznałam: no nie, “przeznaczenie”, widać muszę tu chodzić 😀
4. Pierwsze zajęcia o 6:30 bądź 7:30? Dla mnie godziny idealne. Wstać, zjeść lekkie śniadanie, dojechać, zrobić trening, umyć się i zdążyć na uczelnię. Perfekcyjna organizacja dnia.
5. Duuuuży wybór zajęć. Różne poziomy WOD, stretching, kettle – zadbają o każdy aspekt ciała.
6. Szóstka, a chyba jedno z najważniejszych – atmosfera! Poznałam tam wspaniałych ludzi – uśmiechniętych, otwartych, tak różnych a jednak z tą samą pasją.
Jeszcze Cię nie przekonałam?
Co ja zauważam po 1,5 miesiąca treningów CrossFit (pozostałe powoli zarzucam, bo dość się zmęczę na porannym treningu 😛 dodaję ewentualne cardio w postaci biegania i łyżworolek)?
1. Przyspieszenie i unormowanie metabolizmu.
2. Jak na tak krótki czas trenowanie – ogroomny wzrost wytrzymałości. Oczywiście na co dzień tego tak nie zauważam, ale porównując moje zmęczenie podczas pierwszego 6.-kilometrowego Runmageddonu, a ostatniego 12.-kilometrowego – yyy, na tym drugim dużo mniej się zmęczyłam, czułam się silniejsza i łatwiej pokonywałam przeszkody (co nie znaczy, że łatwo; piszę – “łatwiej” niż na pierwszym :D)
3. Jeszcze bardziej zawzięty charakter. I to nie tylko chodzi o czas w trakcie treningu. Ma to też swoje odniesienie w życiu codziennym.
4. Okej, coś czego ja nie zauważam, ale zdarzyło mi się pare razy usłyszeć głównie od płci przeciwnej: “ten CrossFit Ci służy, dooobrze wyglądasz“. To miłe. Nawet bardzo 🙂
Kobitki!
Nie obawiajcie się nie wiadomo jakiego `rozwalenia w barach`! To wy dawkujecie sobie obciążenie, więc `typowe` sylwetki CrossFiterek nie muszą Wam “grozić” (o ile się tego obawiacie, bo znam i takie którym się to bardzo podoba).
Odciski na dłoniach? Będą. Ale w końcu ciało przyzwyczai się do drążka i będzie git! Sama obecnie przez to przechodzę i nawet rękawiczki nie pomagają. To przejściowe, minie 🙂
Haha, brak luster na sali? Początkowo, przyznam, zastanawiałam się: “ale jak to się ćwiczy bez luster?! Jak mam kontrolować pozycję? Przecież wyglądam jak pokraka!”. Yyyy, no stress! Instruktorzy sami poprawią pozycję, a za brak luster jeszcze podziękujecie. Ja wolę nie widzieć swojej intensywnie bordowej twarzy, wystarczy, że się przestraszam raz, po wejściu do szatni 😛
Dociskać!
Kolejny Runmageddon już za pasem! <3
To z kim się widzę jutro, punkt 7:30, Ludowa 6? :>
Remember: